Słucham mojego organizmu - wywiad z Agnieszką Cegielską

Słucham mojego organizmu - wywiad z Agnieszką Cegielską

2

Wygląda Pani młodo i promiennie. Co może sprawić, że mamy ładną cerę, blask i ener­ gię, dobrze czujemy się we własnej skórze?

— Niedługo skończę 40 lat. Czuję się dobrze w mojej skórze, jestem szczęśliwa, zadowolona z mojego wyglądu i stanu zdrowia. Jesteśmy tym, co jemy, pijemy, jak myślimy, jakimi ludźmi się otaczamy, czym się otaczamy. Według me- dycyny chińskiej ojcem większości chorób jest stres, a matką – zła dieta. Lubię chodzić do lasu, gdzie moja dusza wraca do mojego ciała. Uwielbiam przytulać się do drzew. Rano głasz- czę mój aloes na parapecie w kuchni, witam się z nim i mówię mu, jaki jest piękny. Tak samo witam się z psem. Mój syn mówi, że najważniej- sza jest miłość. Jeśli nie kochamy siebie, nie pokochamy innej osoby. Jeśli nie czujemy się szczęśliwi, nie możemy dać szczęścia innym. Wolę dobrze mówić o ludziach, o świecie, ota- czać się pięknymi rzeczami, a takim pięknem jest natura.

Co Pani je w ciągu dnia? Czy przestrzega Pani konkretnej diety? Proszę opowiedzieć nam o przykładowych daniach.

— Po przebudzeniu piję napar z mięty, do któ- rej dodaję kroplę organicznego olejku z mięty, który świetnie rozjaśnia umysł. Na śniadanie, kiedy jest zimno, jem na przykład komosę ryżo- wą z czosnkiem, goździkami, awokado, kiełka- mi, mielonym sezamem, kurkumą i innymi przyprawami. Jadam też awokado z jajkiem, kiełkami i ziarnami słonecznika, które prażę na maśle klarowanym. Do tego chleb na zakwasie. Lubię też jeść rano krem z pomidorów, batatów lub dyni. Dodaję do tego kaszę jaglaną lub komosę ryżową, zwaną białkiem wegetarian. Polewam olejem z awokado lub oliwą oraz posypuję ostropestem. Robię mieszankę soli himalajskiej, czarnuszki, ostropestu i sezamu, którą przygotowuję bezpośrednio przed jedze- niem w domowym młynku. Ryż lub komosę przyrządzam po ajurwedyjsku, czyli najpierw na maśle klarowanym podprażam 3-4 goździki i kilka plasterków świeżego imbiru, do dań słonych dorzucam jeszcze kumin. Do tego do- daję ryż lub kaszę i podprażam jeszcze to wszystko razem przed zalaniem wodą. W da- niach na słodko kumin zamieniam na laskę cynamonu cejlońskiego. Latem na śniadanie jem jaglanki, owsianki z kon turami z płatków róży lub czarnej porzeczki. Na obiad komosa z warzywami na ciepło. Na to roszponka, rukola lub szpinak, suszone lub świeże pomidory, w zależności, co mi w duszy gra. Wieczorem zupa krem już bez kaszy. Czasem, kiedy jestem głodna po ciężkim dniu, sięgam po makaron bezglutenowy, np. genialny makaron z quinoa. Węglowodany otulają, są lekkie i chce nam się po nich spać. Przed snem piję napar z lipy, melisy lub rumianku. Lipa wspaniale wycisza i uspokaja organizm. Staram się słuchać mojego organizmu. Kiedy jestem osłabiona, jem rosół, odpowiednik chińskiej zupy mocy.

Czym się Pani kieruje kupując jedzenie? Na co warto zwracać uwagę? Czego unikać?

— Wybieram naturalne jedzenie, które kupuję w zaufanych źródłach, takich jak Organic Farma Zdrowia lub od lokalnych dostawców na bazar- kach. Unikam żywności przetworzonej z długimi terminami ważności zawierającej konserwanty, pestycydy. Staram się odżywiać jak moi dziad- kowie, u których spędziłam kilkanaście lat mo- jego dzieciństwa. Dużo kasz, warzyw, jak naj- więcej pożywienia świeżego. Pamiętajmy też, by jeść, gdy jesteśmy głodni i tylko do zaspokoje- nia głodu. Najzdrowsza jest różnorodna dieta umiaru oparta na naturalnych produktach. Jemy zdecydowanie za dużo. Gdyby cały świat miał odżywiać się tak jak Europa, potrzebowaliby- śmy 2,5 planety. Nigdy nie wyrzucam jedzenia. Przed dniem wolnym, patrząc na wielkie zaku- py, które robią wszyscy wokół, zastanawiam się, czy wybierają się na wojnę. Przeraża mnie myśl, jaką krzywdę wyrządzi ten nadmiar jedzenia. Jego część oczywiście tra na śmietnik. Jest to też powiązane z nadprodukcją żywności, która odbija się w konsekwencji na jakości naszego pożywienia oraz na naszej planecie. Mówi się, że żywność ekologiczna jest droższa, ale czy lekarstwa są tanie? Wolę poszukiwać najlepszego jedzenia zamiast najlepszego leka- rza. Zawsze mówię osobom, które nie przywią- zują wagi do jakości i pochodzenia jedzenia, że nie powinny narzekać na złe samopoczucie, ciągłe zmęczenie, powracające przeziębienia, brak energii i radości życia. Co to za interes? Ja chcę widzieć błysk w moim oku i cieszyć się każdym dniem.

Proszę nam poradzić, co zrobić, żeby za­ cząć naturalnie jeść, zdrowo żyć, odstawić złe nawyki? Jak nabrać na to ochoty, wejść na drogę zmian i wytrwać w tym postano­ wieniu?

— Fantastyczne samopoczucie, które dostajemy w zamian, sprawia, że nie jest to aż tak trudne. Ja sama nie jestem idealna, czasami też grzeszę i myślę, że życie tych grzechów też jest warte. Na wakacjach jedliśmy późno i dużo, wszystko było pyszne. W nocy odczuwaliśmy tego skutki, jednak nie żałowaliśmy, bo to szczególny czas. Po powrocie, pierwsze co zrobiłam na kolację to była zupa krem, po której cudownie lekko spałam i wstałam pełna energii. Trzeba doświadczyć jednego i drugiego, żeby móc wy- brać. Kiedy najbardziej jesteśmy zadowoleni z wprowadzonych zmian? Wtedy, kiedy decyzję o ich wprowadzeniu podejmujemy sami. I did it:)!

Pani syn jest już w wieku szkolnym. Co­ dziennie spotyka dzieci, które wyniosły z domu inną tradycję żywieniową. Czy sło­dycze konwencjonalne i kolorowe gazowa­ ne napoje stanowią dla Pani syna pokusę? Jak ustrzec przed nimi dziecko, nie ograni­ czając jego swobody wyboru?

— Mój syn, kiedy wraca ze szkoły, prosi, żeby przygotować naszą domową naturalną lemo- niadę. Niczego jednak nie zabraniam, pozwa- lam mu próbować też tego, co jedzą i piją jego znajomi. Podobnie jak ja, mój syn ma wyrobione kubki smakowe i to wszystko mu nie smakuje. Lemoniadę przygotowuję na bazie lekko gazo- wanej wody mineralnej, z sokiem z limonki, z pomarańczy, dodaję listek mięty i kostkę lodu. Mój syn jest do tego stopnia przyzwyczajony do mojej kuchni, że gdy kiedyś dostał swoją ulu- bioną zupę pomidorową bez kurkumy, powie- dział „Mamo to nie jest moja zupa”. On nigdy w życiu nie brał antybiotyku ani innego poważ- nego leku. To jest dla mnie najlepszy dowód na to, że to ma sens.

W swojej książce „Naturalnie” wspomina Pani dzieciństwo, kiedy dziadkowie stoso­ wali domowe, naturalne metody zwalcza­ nia przeziębień i innych dolegliwości. Jakie inne inspiracje spotkała Pani na drodze do naturalnego stylu życia? Jak i kiedy to się zaczęło?

— Moje dzieciństwo to ogród dziadków, w któ- rym spędziłam kilkanaście lat. Od dziecka umiem odróżnić smak naturalnego jedzenia. Później dużo podróżowałam, jednak zawsze jedzenie było dla mnie ważne. Próbowałam różnych rzeczy, ale zwracałam uwagę na to, co mi służy i nigdy nie miałam wahań wagi. Po urodzeniu syna konsekwentnie przeszłam na naturalne odżywianie. Wtedy też, po ukończe- niu dziennikarstwa i ekonomii, zrobiłam pody- plomowe studia z dziedziny zdrowia i żywienia oraz zdałam egzamin na konsultanta medycyny ajurwedyjskiej. Uczestniczyłam także w wielu warsztatach u nauczycieli z całego świata. Od- kryłam, że w krajach, gdzie 60% diety stanowią produkty kokosowe, takie jak mąka, woda i prawdziwy olej kokosowy, żyją jedni z naj- zdrowszych ludzi. Z ciekawostek, dowiedziałam się, że w czasie drugiej wojny światowej wodę kokosową przetaczano, kiedy zabrakło krwi. Okazuje się, że ma ona podobny skład jak osocze.

W książce przy pewnych produktach wspo­ mina Pani, że dany olej jest świetny na skórę. Jak zatem wyglądają Pani rytuały pielęgnacyjne? 

— Tak, lubię np. używać olej kokosowy jako balsam do ciała, często dodaję do niego kroplę olejku organicznego z dzikiej pomarańczy. Generalnie, staram się stosować jak najmniej makijażu, co nie zawsze się udaje ze względu na pracę, więc bardzo dużą wagę przykładam do demakijażu. Najczęściej do pielęgnacji skó- ry używam produktów jak najbardziej natural- nych, czasami również takich, które można zjeść, wypić jak olej sezamowy, olej z rokitnika, olej z awokado, olejek z dzikiej róży, z kadzid- łowca czy aloes.

Występując w telewizji i pisząc książki, ma Pani moc, wpływ na to, co ląduje na tale­ rzach Polaków. Jaką ma Pani misję?
— Chciałabym, aby Polacy powrócili do swoich wspaniałych owoców. Obecnie krzaki czarnej porzeczki są wykopywane i palone, ponieważ przestaliśmy pić jej sok. W niezwykłym ogrodzie moich dziadków rosło sto krzaków czarnej po- rzeczki. Robiliśmy z nich soki i inne przetwory. Czarne porzeczki towarzyszyły mi przez całe dzieciństwo, były nawet w moim torcie urodzi- nowym. Czarna porzeczka zajmuje drugie miejsce po dzikiej polskiej róży, jeśli chodzi o zawartość witaminy C. Ma jej nieporównywal- nie więcej niż cytrusy. Marzy mi się moda na dziką różę, aronię i czarną porzeczkę. Naszą aronię można kupić w Japonii, gdzie średnia życia cały czas się wydłuża, a na półkach w na- szych sklepach jest jej zdecydowanie za mało... Japończycy doceniają siłę aronii, połączenie antyoksydantów i polifenoli, o której mówi się, że wzięła najlepsze właściwości z zielonej her- baty i czerwonego wina. To są moi superboha- terowie.

Rozmawiałyśmy już o motywacji do zdro­ wego trybu życia. Na pewno jedną z nich i do tego bardzo przekonującą jest Pani książka „Naturalnie”. Jak doszło do jej powstania? 

— Ta książka nigdy by nie powstała, gdyby nie widzowie. Bardzo ważna jest dla mnie rodzina, ta wspólna energia, to, że się kochamy i wspie- ramy, to jest dla mnie podstawa. Obawiałam się więc, czy znajdę czas na napisanie książki. Przełom nastąpił, gdy w mojej ukochanej zie- larni starsza pani, która bardzo przypominała mi moją babcię, powiedziała, że słyszała w TVN, że ostropest jest bardzo dobry na wą- trobę. Poprosiła jednak o mielony, pomimo iż ja w moim programie wyraźnie mówiłam, że le- piej jest zmielić jego ziarenka w domu. Wtedy zrozumiałam, że muszę napisać tę książkę. Je- den z moich nauczycieli poradził: „Napisz tak, żeby czytelnik zrozumiał, a profesor się do Ciebie nie przyczepił”. Żartuję, że napisałam tę książkę sercem, słuchając podpowiedzi rozumu, z myślą o drugim człowieku. Inny z moich nauczycieli powiedział kiedyś: „Jeżeli robimy coś dobrego dla drugiego człowieka, to wszech- świat nam sprzyja”. To wsparcie często odczu- wałam w trakcie pisania.

Wiemy już, co jest dobre dla nas. A co mo­ żemy zrobić na co dzień dla naszej planety? Jakie codzienne gesty, nawyki pomogą ją uchronić, zachować w dobrym stanie dla naszych dzieci? 

— Mam piękną torbę na zakupy, uszytą z materiału. Nie dość, że ekologiczna, to na pewno fajniej się z nią wygląda niż z torebką plasti- kową. Kiedy czasami kupuję torbę papierową, bardzo długo używam jej do różnych celów. Wszystkie kartony składam w piwnicy na maku- laturę, zbieram też plastikowe zakrętki. Jeżeli zostaje nam pieczywo, to zawsze oddaję je do zaprzyjaźnionej stajni. Mam dość stary telefon, dał jednak radę zrobić zdjęcia do książki. Nie wymieniam sprzętu tylko dlatego, że wyszedł nowy model. Do sprzątania używam produktów ekologicznych. Świetnie sprawdza się dodatek olejków eterycznych, np. olejek z dzikiej poma- rańczy, jest fantastyczny do prania czy np. do mycia podłóg.

Proszę nam zdradzić, jakie ma Pani dalsze plany, projekty. 

— Moja książka „Naturalnie” to bardzo świeży projekt. Jestem szczęśliwa, że tra ła w potrzeby czytelników, a także niezwykle im wdzięczna, że tak dobrze ją przyjęli. W ciągu miesiąca pojawiły się trzy dodruki. Cały czas realizuję drugi już sezon cyklu „Naturalnie”, w każdy piątek podej- muję nowy temat. Zobaczymy, co będzie dalej, ponieważ widzowie dopytują się, czy pojawi się druga część książki. Możliwe więc, że ponownie zdecydują za mnie. Przede wszystkim pragnęła- bym, aby jak najwięcej osób mogło skorzystać z wiadomości z pierwszej książki. Napisałam ją z wielkiego szacunku do widzów, bo lubię słu- chać mądrych ludzi. Słucham także potrzeb mo- jego organizmu, dźwięków natury, bo to najpięk- niejsza muzyka, po prostu lubię słuchać...

rozmawiała

Monika Zarzycka 

Manager Działu Kosmetyki i Środki Czystości